W domu byłyśmy ok. 21. Szybko się wyszykowałyśmy i po 22 wyjeżdżaliśmy
na sobotni melanż. Długo zastanawialiśmy się nad tym kto prowadzi, kto kogo
zawiezie i jaką grupą jedziemy. Doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie jeśli
pojedziemy tak jak zawsze, czyli ukochanym volvo Mariusza. W razie gdyby chciał
wypić coś przede mną, mogłam prowadzić. Nasi rodzice nigdy nie mieli zastrzeżeń
żeby puścić mnie na imprezę w towarzystwie braci. Zresztą, oni są najlepszymi
rodzicami na świecie, potrafili nas wszystkich wychować, bez zbędnych awantur,
konfliktów, zabraniania czegokolwiek. Nie powiem, że zawsze wszystko mogliśmy i
dostawaliśmy, ale nigdy nie było czegoś takiego jak „bo nie.”
Lokal, który wybraliśmy nie był byle jaki. Uwielbialiśmy tam chodzić,
dobra zabawa, super atmosfera. Ogólnie – idealna miejscówa na sobotnie balety.
Nie musiałam się martwić, że spotkam tam Roberta. Akurat on wolał domówki, albo
spotkanie z kolegami „przy piwku”, które kończyło się zawsze urwanym filmem i
niedzielnym kacem. Lubił imprezować, nie powiem, że nie. Ale rzadko chodził do
klubów, szczególnie w moim towarzystwie. Zawsze tłumaczył mi, że to dlatego iż
w takich miejscach jest pełno facetów, którzy pożerają mnie wzrokiem, a on nie
może na to patrzeć. Być może to prawda, ale może to działa też w drugą stronę?
Może on nie chciał chodzić do klubów, bo tam jest za dużo lasek, które z chęcią
by poznał, ale ja mu przeszkadzam.. W końcu – po co brać drzewo do lasu, tak?
W drodze do ADHD(tak nazywał się ten klub) dostałam sms od nieznanego
numeru – „Czekam już na Ciebie, oczywiście stawiam pierwszego drinka, bądź
pierwsze piwo, zależy co wolisz. Dominik.” Nie odpisałam, miałam tylko
nadzieję, że tym razem nasza rozmowa będzie wyglądała o niebo lepiej. Wchodząc
do środka od razu wypatrzyliśmy świetną lożę w której można było usiąść. Na
samym początku zajęliśmy miejsca by dojść do porozumienia kto prowadzi, a kto
może pić. Na szczęście mogłam pić – jejeje. Kaśka i Krzysiek oczywiście od tego
zaczęli, a potem można było obserwować ich już tylko na parkiecie. My z
Mariuszem chwilę siedzieliśmy w dwójkę, po czym dosiedli się koledzy poznani na
wyścigach.
- Cześć Aniu – powiedział
Dominik siadając obok mnie
- No czeeść – odpowiedziałam
delikatnie podnosząc kąciki ust ku górze.
- To co pijemy ? – zapytał
- Ja z chęcią się napije drinka
jakiegoś słodkiego najlepiej.
- W takim razie zaraz wracam.
– oznajmił i pokierował się do baru.
Spojrzałam na Mariusza, który uśmiechnął się w moją stronę.
Odwzajemniłam uśmiech wyciągając z torebki papierosa. Na początku nie lubił
kiedy paliłam.. uważał, że tylko się niepotrzebnie truje. Sam nie był lepszy.
Odpaliłam L&M zaciągając się nikotyną. Do stolika podszedł Dominik z
drinkiem i piwem.
- Proszę – powiedział
stawiając drinka przede mną.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się
w kierunku nowego kolegi.
Długo rozmawialiśmy przy stoliku, śmialiśmy się jak dobrzy znajomi
opowiadając sobie różne historie. Po pewnym czasie ruszyliśmy na parkiet, gdzie
mocno się roztańczyliśmy. Chwilę ulgi dała nam spokojna piosenka:
- Mogę? – zapytał Dominik kładąc
rękę na dolną część moich pleców
Uśmiechnęłam się tylko i objęłam go za kark. Przyznam, że gdybym nie
miała szpilek to pewnie bym nie dostała. Albowiem Minik(bo takie dałam mu
przezwisko) należał do wysokich, postawnych i przystojnych mężczyzn. Przyznam,
że było miło. Dawno nie czułam się tak jak w tej chwili. Byłam bezpieczna,
atrakcyjna, a co najważniejsze – szczęśliwa. Przez chwilę miałam wyrzuty
sumienia, że przecież kilka godzin temu zerwałam z chłopakiem a już jestem w
objęciach innego. Ale Dominik.. on był inny.. A może to tylko pozory? Nie
wiem.. dla mnie liczyła się tylko ta chwila, tylko ten moment, kiedy czułam
euforię. Może to alkohol ? Być może, ale teraz to było nie ważne.
Po długich tańcach zeszliśmy do loży, Kaśka odrazy złapała moment by
mnie na chwilę wyrwać. Poszłyśmy na papierosa przed klub, żeby trochę ochłonąć
- Dobrze się bawisz? –
zapytała podejrzanie
- A nie widać? – zaśmiałam
się i wzięłam buch dymu
- Właśnie widać – podniosła brwi
Rozmawiałyśmy kilka minut na dworze, po czym wróciłyśmy do środka.
Kaśka usiadła koło Rafała, który pojawił się w klubie, kiedy ja bawiłam się w
najlepsze z Minikiem. Reszta imprezy była bardzo miła, dobrze bawiłam się w
towarzystwie nowego kolegi. Do domu wróciliśmy ok. 4 rano w znakomitych
humorach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz