- o Wy gołąbki jedne ! –
krzyknął na nasz widok
Oboje
spojrzeliśmy na niego pytającą miną.
- na papierosa wyjść nie można? –
zapytałam podnosząc fajkę do góry.
- dobra przecież nic nie mówię. –
powiedział ze skwaszoną miną.
- a tak w ogóle to co, sprawdzasz nas? – zaśmiał
się Dominik.
- nie, no co Ty. Wyszedłem zapytać czy
Anka by nam nie skoczyła do sklepu po jakieś piwo i przy okazji po jakąś pizzę. –
odpowiedział robiąc błagalną minę w moim kierunku.
- ehh. – wzdychnęłam.
- no proszę Cie, siostraa
- no dobra, ale musicie chwilę
poczekać, bo u nas już sklep zamknięty.
– rzuciłam gasząc papierosa
- spoko, poczekamy.
Udaliśmy się wszyscy do domu, zgarnęłam
kluczyki, portfel i telefon z blatu wykręcając numer do Kaśki.
- no cześć, właśnie pisałam Ci sms, że
nie dam rady wpaść, bo Rafał jest u mnie. – streściła
- ahh, no okej, w takim razie miłej
zabawy gołąbeczki – powiedziałam z uśmiechem na ustach
- no dzięki – rzuciła
- tylko dzieci nie naróbcie –
zagroziłam
- nie martw się – odpowiedziała
ze śmiechem
- no a jak byście mieli ochotę to
zapraszam na domówkę, są chłopaki z wyścigu.
- ee? Czyli Dominik też? – zapytała podejrzliwie
- mhm.
- w takim razie zobaczymy co i jak.
- no okej, pa. –
rzuciłam i rozłączyłam się.
Poszłam
na górę i zabrałam sweterek, poprawiłam makijaż i zeszłam z powrotem do kuchni
zawijając ze sobą czerwoną torbę. Wrzuciłam do niej telefon i portfel.
- piwo i pizza, tak? –
zapytałam ubierając buty.
- tak. –
odpowiedział Krzysiek.
Wyszłam
przed dom kierując się w stronę samochodu. Było ciepło, na niebie świeciło z
milion gwiazd. Ktoś wybiegł z domu i zaczął mnie wołać, spojrzałam za siebie,
był to Dominik
- mogę jechać z tobą? – zapytał
podbiegając do mnie
- pewnie, wsiadaj. –
odpowiedziałam
Usiedliśmy
w samochodzie, rzuciłam torbę pod nogi, odpaliłam silnik i zapięłam pasy. Radio
zdążyło się uruchomić samo. Dominik również zapiął pasy i ukradkiem spojrzał na
mnie. Ruszyłam, zjechałam z podjazdu i wjechałam w uliczkę prowadzącą do
głównej. Przejeżdżając obok domu Roberta spojrzałam w okno, światło było
zgaszone. Wjechałam na główną i skręciłam w prawo. Przerzuciłam piosenkę na „Bogini”
Sylwii Grzeszczak i Libera. Dominik nie odezwał się słowem przez całą nutę.
- idealnie Cie opisuje – rzucił na
sam koniec
Wybuchnę
łam śmiechem i dopiero wtedy ogarnęłam, że jest lekko wstawiony.
Przez
następny odcinek drogi rozmawialiśmy o wszystkim, o szkole, planach na
przyszłość, muzyce, hobby. Dowiedziałam się, że uwielbia motory i często się
ściga. Zapytałam więc dlaczego w ostatnim wyścigu nie brał udziału.
- tak wyszło – rzucił z
poważną miną
Zaparkowałam
pod sklepem i wyjmując torbę spod nóg zapytałam czy idzie ze mną. Powiedział,
że poczeka, więc zostawiłam kluczyki w stacyjce i udałam się do środka. Wzięłam
wózek i poszłam w głąb sklepu, wrzuciłam kilka paczek chipsów, zupki chińskie,
paluszki, kilka butelek coli i wody mineralnej. Następnie wrzuciłam kilkanaście
butelek z piwem i podeszłam do lady z alkoholami i poprosiłam o trzy flaszki
Finlandii. Młoda dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zaczęła pakować wódkę.
Mierzyłam wzrokiem wystawione alkohole, kiedy ktoś do mnie podszedł i chwycił w
talii. Odwróciłam się szybko i spojrzałam na dobrze znaną mi twarz Roberta
- cześć Ania. – rzucił uśmiechając
się
- no cześć. –
odpowiedziałam i odwróciłam się z powrotem w stronę młodej kasjerki.
- jakaś impreza? – zapytał
wbijając wzrok w produkty w wózku
- nie, tylko koledzy Krzyśka.
- rozumiem, mógłbym potem wpaść do
Ciebie?
- po co?
- no może byśmy oglądnęli jakiś film
albo coś?
Spojrzałam
na niego zdziwiona i biorąc zapakowane flaszki udałam się w stronę kas. Robert
szedł za mną. Stanęłam przy kasie i zaczęłam wypakowywać zakupy.
- to jak? –
odchrząknął
- myślę, że to nie najlepszy pomysł – rzuciłam
wyjmując ostatnią rzecz.
- czemu?
- jakiś problem? – zapytał
znajomy mi głos. Spojrzałam w tamtą stronę, Dominik stał oparty biodrem o ladę
i patrzył na Roberta.
- nie, żaden problem. Miałeś siedzieć
w samochodzie. – powiedziałam z wyrzutem zirytowana całą sytuacją.
- a zakupy to kto Ci poniesie? – zapytał
Uśmiechnęłam
się w jego kierunku. I wtedy rozmowę przerwał Robert.
- mógłbym ja.
Milczałam,
Dominik również. Pakował zakupy do reklamówek. Spojrzałam na kasjerkę i
wyciągnęłam portfel z torby.
- 92.80 – powiedziała
- jeszcze marlboro light –
powiedziałam
Kobieta
spojrzała na mnie i uśmiechnęła się przecząco głową.
- masz szczęście, że trafiłaś na mnie –
szepnęła
Odwzajemniłam
uśmiech i podałam odpowiednią kwotę. Wróciła mi resztę, wrzuciłam ją do
portfela, a następnie do torby. Papierosy i resztę zakupów zabrał Dominik.
Odwróciłam się ostatni raz w stronę Roberta i rzuciłam krótkie „cześć”
Odprowadził
nas wzrokiem, wyszliśmy przed sklep i w ciszy udaliśmy się do samochodu.
Dominik stanął przed autem i wyjął kluczyki z kieszeni. Otworzył i wrzucił
torby do środka. Usiedliśmy i zapieliśmy pasy. Odpaliłam silnik i spojrzałam na
chłopaka.
-
dzięki – rzuciłam
- nie ma za co. –
odpowiedział nie patrząc na mnie
Wyjechałam
na główną i pokierowałam w stronę pizzeri, już wcześniej jadąc do sklepu
wpadłam i zamówiłam pizzę, więc teraz ją tylko odebrałam. Nie rozmawiałam za
dużo z Dominikiem. Wymieniliśmy zaledwie kilka zdań. Był zły? Przecież nie miał
do tego powodu. Moje myśli znowu krążyły wokół Roberta. Dlaczego on nie daje mi
spokoju do cholery?
[ TAK, WIEM, ŻE OBIECYWAŁAM WAM SYSTEMATYCZNE NOTKI W SIERPNIU, NIESTETY MIAŁAM BARDZO DUŻO SWOICH PROBLEMÓW W ŻYCIU I NIE MYŚLAŁAM O BLOGU. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY WCHODZĄ CODZIENNIE NA BLOG ZOBACZYĆ CZY NIE MA NOWEGO ROZDZIAŁU. ]
(było by miło jakbyście komentowali, bo wejść jest mnóstwo, a komentarzy brak. one nie gryzą :) ja również. tak, że liczę na wasze komentarze i przede wszystkim opinie!)