sobota, 15 września 2012

11.



- o Wy gołąbki jedne ! – krzyknął na nasz widok
Oboje spojrzeliśmy na niego pytającą miną.
- na papierosa wyjść nie można? – zapytałam podnosząc fajkę do góry.
- dobra przecież nic nie mówię. – powiedział ze skwaszoną miną.
- a tak w ogóle to co, sprawdzasz nas? – zaśmiał się Dominik.
- nie, no co Ty. Wyszedłem zapytać czy Anka by nam nie skoczyła do sklepu po jakieś piwo i przy okazji po jakąś pizzę. – odpowiedział robiąc błagalną minę w moim kierunku.
- ehh. – wzdychnęłam.
- no proszę Cie, siostraa
- no dobra, ale musicie chwilę poczekać, bo u nas już sklep zamknięty.  – rzuciłam gasząc papierosa
- spoko, poczekamy.
 Udaliśmy się wszyscy do domu, zgarnęłam kluczyki, portfel i telefon z blatu wykręcając numer do Kaśki.
- no cześć, właśnie pisałam Ci sms, że nie dam rady wpaść, bo Rafał jest u mnie. – streściła
- ahh, no okej, w takim razie miłej zabawy gołąbeczki – powiedziałam z uśmiechem na ustach
- no dzięki – rzuciła
- tylko dzieci nie naróbcie – zagroziłam
- nie martw się – odpowiedziała ze śmiechem
- no a jak byście mieli ochotę to zapraszam na domówkę, są chłopaki z wyścigu.
- ee? Czyli Dominik też? – zapytała podejrzliwie
- mhm.
- w takim razie zobaczymy co i jak.
- no okej, pa. – rzuciłam i rozłączyłam się.
Poszłam na górę i zabrałam sweterek, poprawiłam makijaż i zeszłam z powrotem do kuchni zawijając ze sobą czerwoną torbę. Wrzuciłam do niej telefon i portfel.
- piwo i pizza, tak? – zapytałam ubierając buty.
- tak. – odpowiedział Krzysiek.
Wyszłam przed dom kierując się w stronę samochodu. Było ciepło, na niebie świeciło z milion gwiazd. Ktoś wybiegł z domu i zaczął mnie wołać, spojrzałam za siebie, był to Dominik
- mogę jechać z tobą? – zapytał podbiegając do mnie
- pewnie, wsiadaj. – odpowiedziałam
Usiedliśmy w samochodzie, rzuciłam torbę pod nogi, odpaliłam silnik i zapięłam pasy. Radio zdążyło się uruchomić samo. Dominik również zapiął pasy i ukradkiem spojrzał na mnie. Ruszyłam, zjechałam z podjazdu i wjechałam w uliczkę prowadzącą do głównej. Przejeżdżając obok domu Roberta spojrzałam w okno, światło było zgaszone. Wjechałam na główną i skręciłam w prawo. Przerzuciłam piosenkę na „Bogini” Sylwii Grzeszczak i Libera. Dominik nie odezwał się słowem przez całą nutę.
- idealnie Cie opisuje – rzucił na sam koniec
Wybuchnę łam śmiechem i dopiero wtedy ogarnęłam, że jest lekko wstawiony.
Przez następny odcinek drogi rozmawialiśmy o wszystkim, o szkole, planach na przyszłość, muzyce, hobby. Dowiedziałam się, że uwielbia motory i często się ściga. Zapytałam więc dlaczego w ostatnim wyścigu nie brał udziału.
- tak wyszło – rzucił z poważną miną
Zaparkowałam pod sklepem i wyjmując torbę spod nóg zapytałam czy idzie ze mną. Powiedział, że poczeka, więc zostawiłam kluczyki w stacyjce i udałam się do środka. Wzięłam wózek i poszłam w głąb sklepu, wrzuciłam kilka paczek chipsów, zupki chińskie, paluszki, kilka butelek coli i wody mineralnej. Następnie wrzuciłam kilkanaście butelek z piwem i podeszłam do lady z alkoholami i poprosiłam o trzy flaszki Finlandii. Młoda dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i zaczęła pakować wódkę. Mierzyłam wzrokiem wystawione alkohole, kiedy ktoś do mnie podszedł i chwycił w talii. Odwróciłam się szybko i spojrzałam na dobrze znaną mi twarz Roberta
- cześć Ania. – rzucił uśmiechając się
- no cześć. – odpowiedziałam i odwróciłam się z powrotem w stronę młodej kasjerki.
- jakaś impreza? – zapytał wbijając wzrok w produkty w wózku
- nie, tylko koledzy Krzyśka.
- rozumiem, mógłbym potem wpaść do Ciebie?
- po co?
- no może byśmy oglądnęli jakiś film albo coś?
Spojrzałam na niego zdziwiona i biorąc zapakowane flaszki udałam się w stronę kas. Robert szedł za mną. Stanęłam przy kasie i zaczęłam wypakowywać zakupy.
- to jak? – odchrząknął
- myślę, że to nie najlepszy pomysł – rzuciłam wyjmując ostatnią rzecz.
- czemu?
- jakiś problem? – zapytał znajomy mi głos. Spojrzałam w tamtą stronę, Dominik stał oparty biodrem o ladę i patrzył na Roberta.
- nie, żaden problem. Miałeś siedzieć w samochodzie. – powiedziałam z wyrzutem zirytowana całą sytuacją.
- a zakupy to kto Ci poniesie? – zapytał
Uśmiechnęłam się w jego kierunku. I wtedy rozmowę przerwał Robert.
- mógłbym ja.
Milczałam, Dominik również. Pakował zakupy do reklamówek. Spojrzałam na kasjerkę i wyciągnęłam portfel z torby.
- 92.80 – powiedziała
- jeszcze marlboro light – powiedziałam
Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się przecząco głową.
- masz szczęście, że trafiłaś na mnie – szepnęła
Odwzajemniłam uśmiech i podałam odpowiednią kwotę. Wróciła mi resztę, wrzuciłam ją do portfela, a następnie do torby. Papierosy i resztę zakupów zabrał Dominik. Odwróciłam się ostatni raz w stronę Roberta i rzuciłam krótkie „cześć”
Odprowadził nas wzrokiem, wyszliśmy przed sklep i w ciszy udaliśmy się do samochodu. Dominik stanął przed autem i wyjął kluczyki z kieszeni. Otworzył i wrzucił torby do środka. Usiedliśmy i zapieliśmy pasy. Odpaliłam silnik i spojrzałam na chłopaka.
- dzięki – rzuciłam
- nie ma za co. – odpowiedział nie patrząc na mnie
Wyjechałam na główną i pokierowałam w stronę pizzeri, już wcześniej jadąc do sklepu wpadłam i zamówiłam pizzę, więc teraz ją tylko odebrałam. Nie rozmawiałam za dużo z Dominikiem. Wymieniliśmy zaledwie kilka zdań. Był zły? Przecież nie miał do tego powodu. Moje myśli znowu krążyły wokół Roberta. Dlaczego on nie daje mi spokoju do cholery? 

[ TAK, WIEM, ŻE OBIECYWAŁAM WAM SYSTEMATYCZNE NOTKI W SIERPNIU, NIESTETY MIAŁAM BARDZO DUŻO SWOICH PROBLEMÓW W ŻYCIU I NIE MYŚLAŁAM O BLOGU. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY WCHODZĄ CODZIENNIE NA BLOG ZOBACZYĆ CZY NIE MA NOWEGO  ROZDZIAŁU. ]

(było by miło jakbyście komentowali, bo wejść jest mnóstwo, a komentarzy brak. one nie gryzą :) ja również. tak, że liczę na wasze komentarze i przede wszystkim opinie!)

czwartek, 26 lipca 2012

10.

10.
Odpaliłam samochód uśmiechając się na dźwięk silnika. Włączyłam radio, piosenka, która leciała to – Ma Cherie.
- Zapnij pasy, bo znowu będę musiała mandat płacić. – powiedziałam do brata
- Znowu? – zapytał Krzysiek zapinając pasy.
- Tak, haha – zaśmiałam się głośno na wspomnienie ostatniej akcji.
- Pasów nie zapięłaś i Ci mandat dali ?
- Mandat dali mi za to, że rozmawiałam przez telefon prowadząc samochód przekraczający dozwoloną prędkość na danym odcinku w dodatku z niezapiętymi pasami. – odpowiedziałam z bananem na mordzie.
- Hahahaha, brawo. – powiedział śmiejąc się. – Ja też dostałem.
-  Haha, za co? – zapytałam z zaciekawieniem
- Spożywanie alkoholu w miejscu do tego nie przeznaczonym.
- Hahahahaha – wybuchnę łam śmiechem na te słowa.
- Paris, paris? – rzucił w moją stronę.
- 8. – odpowiedziałam.
Chodziło mu o naszą ulubioną piosenkę. Zawsze jak razem jechaliśmy to jej słuchaliśmy. Śpiewaliśmy na całe gardła. Wybuchałam śmiechem jak słyszałam pseudo francuski mojego brata.

Po skończonej piosence kontynuowaliśmy rozmowę. Rozmawialiśmy na wszelkie możliwe tematy, dopóki Krzysiek nie zapytał o Roberta.
- Co z nim ?
- A co ma być? Nie jesteśmy razem, to rozdział zamknięty. – odpowiedziałam szorstko
- No dobra, a mogę wiedzieć czemu?
- Nie układało nam się. Proste.
- Spoko. Rozumiem.. – rzucił
- A z Dominikiem? – zapytał ponownie
- Jest fajnym gościem, ale nie znam go za dobrze – rzuciłam zbijając go z tropu.
Dojeżdżaliśmy akurat do miejsca praktyk Krzyśka. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, ponieważ nawet nie drgnął, żeby odpiąć pasy.
- No wypad, bo się spóźnię! – powiedziałam podnosząc głos
- A masz jakąś kasę? – zapytał robiąc psie oczy.
Przewróciłam oczami, biorąc torebkę i wyjmując z niej portfel. Podałam 50-cio złotowy banknot bratu.
- Wystarczy?
- Jak najbardziej. – uśmiechnął się całując mnie w policzek. – Cześć ! ­ - krzyknął zamykając drzwi do samochodu.
*
*
*
Po praktykach zadzwoniłam do Kaśki zapytać co i jak. Nie gadałyśmy długo, ponieważ Rafał już na nią czekał. Umówiłyśmy się na wieczór. Po drodze zabrałam koleżankę z przystanku i zadzwoniłam do Krzyśka, żeby sobie załatwił transport do domu. Wskoczyłyśmy do cukierni na ciastko i kawę. Długo rozmawiałyśmy wspominając podstawówkę. Zawsze wspominamy te lata, a przecież często się spotykamy. Podrzuciłam ją do domu i sama udałam się w stronę swojego. Jechałam dłuższą drogą, którą można było sobie pozwolić na szybką jazdę. Pogłośniłam więc muzykę i nacisnęłam na gaz. Kilka minut i byłam w domu. Na podjeździe stał obcy mi samochód, więc od razu pomyślałam o kolegach moich braci. Nie chowałam samochodu do garażu, bo wiedziałam, że jeszcze gdzieś wyskoczę. Wpadłam do domu, ściągając kurtkę i buty.
- Cześć! – krzyknęłam, słysząc telewizor i chłopaków w salonie. Weszłam do wielkiego pomieszczenia, po prawej znajdowała się nasza kuchnia, a raczej – aneks kuchenny, a po lewej – salon. Rzuciłam torbę, kluczyki i telefon na stół kuchenny udając się do salonu w którym siedzieli chłopacy.
­­Moim oczom ukazało się 5 kolegów siedzących z piwami na kanapie.
- Haha, wiedziałem ! – krzyknął Dominik patrząc w moją stronę.
- Co wiedziałeś? – zapytałam zdziwiona jego widokiem.
- Że przyjechałaś, muzykę było słuchać aż tutaj.
- Aaaa no przecież. – uśmiechnęłam się.
Przywitałam się z resztą chłopaków.
- Nie chciałaś mnie odwieźć to musiałem coś skminić – rzucił Krzysiek
- Ale czy ja coś mówię? – zapytałam
- Ale czy ja Ci odpowiadam? Ja tylko oświadczam. – odpowiedział
- Dobra, dobra. Idę się wykąpać, zaraz wrócę.
Udałam się do siebie, zamykając pokój na klucz. Wzięłam szybką kąpiel i ruszyłam do garderoby po jakieś ciuchy. Wybrałam białe spodenki w granatowe paski i koszulkę. Poprawiłam tuszem rzęsy i zeszłam do chłopaków.
- Chcecie coś? – zapytałam wchodząc do kuchni
Zaprzeczyli chórem. Wyjęłam mleko i nasypałam płatek do miseczki. Usiadłam na wysokim krześle przy blacie/stole.  Wyjęłam z torby nowo kupioną gazetę i wcinając płatki przeglądałam ją. Chłopaki grali na kinect-ie  w salonie a ja czekałam na Kaśkę. Właśnie skończyłam płatki kiedy to Minik podszedł do mnie z piwem.
- Proszę – podał mi browara  delikatnie się uśmiechając.
- Nie piję. Ktoś Was musi wyodwozić. – puściłam mu oczko
- Oni nigdzie się dziś nie wybierają ! – krzyknął Krzysiek podchodząc do nas
- Jak to? – zapytałam zdziwiona
- No śpią tutaj, zrobimy sobie małą domówkę ! – odpowiedział
- Krzysiek, chodź na chwilę – powiedziałam ciągnąc go za rękę w stronę drzwi.
Wyszliśmy przed dom, zamknęłam drzwi i popatrzyłam na brata pytającą miną.
- Co robią? Śpią? Czy Ty jesteś poważny? Miało nie być żadnych imprez w domu. – powiedziałam z wyrzutem.
- Oj tam. Przecież to nie jest 50 osób, wyluzuj. – rzucił
- No w sumie racja. Ale.. Ty jutro sprzątasz, żadnych awantur ma nie być i w ogóle grzecznie, jasne?
- Tak, tak, też Cie Kocham. – powiedział otwierając drzwi do środka.
Ja udałam się do kuchni w poszukiwaniu papierosów, a Krzysiek poszedł do salonu. Znalazłam paczkę z ostatnią fajką i zabierając ją ponownie wyszłam na zewnątrz. Chcąc odpalić papierosa zorientowałam się, że nie mam ognia, więc pociągnęłam za klamkę. W tym samym momencie ktoś otworzył drzwi. Odskoczyłam szybko zdezorientowana.
- Przepraszam, nic Ci nie jest ? – powiedział Dominik nachylając się nade mną.
- Nie no w porządku – rzuciłam
- Masz ogień? – zapytałam.
- No mam, mam. Właśnie wyszedłem zapalić. – powiedział odpalając mi papierosa.
- Dzięki.
- To może jednak pojedziemy do siebie, nie będziemy się tak wpraszać, trochę głupio wyszło, że tak się zachowaliśmy. – zaczął się tłumaczyć
- Przestań! Spokojnie, przecież nic się nie dzieje. – rzekłam uśmiechając się szeroko.
Odwzajemnił uśmiech.
- To może… - nie dokończył. Przerwał mu Krzysiek wybiegający z domu.

sobota, 7 lipca 2012

9.



- Nie wtrącaj się. – odpowiedział w stronę Maliny.
- Hah – parsknęła śmiechem dziewczyna wkładając ręce do szlafroka.
- Chłopaki są na górze, idziesz do nich czy wychodzisz? – zapytała
- Właściwie to wychodzę. Aniu może obejrzymy później jakiś film we dwoje? – skierował twarz w moją stronę podkreślając dwa ostatnie słowa.
- Mamy już plany na później. – rzuciła przyjaciółka.
- W takim razie zadzwonię potem, gdyby te wasze plany niespodziewanie się zmieniły. – powiedział kierując się w stronę drzwi.
- Dasz radę zamknąć drzwi za sobą czy Ci pomóc? – zapytała sarkastycznie Kaśka.
- Poradzę sobie, dzięki za dobre intencje. – rzucił wychodząc.
Oparłam się o blat i założyłam ręce na piersiach ciężko wzdychając.
- Nie ma za co – powiedziała kumpela idąc na górę.
Znowu moją głowę opętały bijące się myśli. Co mam robić? Jak to rozegrać?
Z zamyśleń wyrwał mnie telefon. Odebrałam widząc na ekranie nazwę – Minik.
- Już? Możesz gadać?- zapytał
- Tak. – odpowiedziałam
- Więc ?
- Co więc?  Aaaa. Już wiem. Emm… no więc… dziś nie bardzo, bo obiecałam Kaśce, że jej trochę pomogę w nauce.. – wytłumaczyłam
- Aa ok. Rozumiem. – powiedział trochę ciszej
- Może innym razem? – zapytałam
- Pewnie.
- To dobrze. Przepraszam Cie, ale muszę kończyć, odezwę się. – rzuciłam
- Cześć.
Rozłączyłam się rzucając telefon na blat. Tak naprawdę wcale nie miałyśmy zamiaru się uczyć, po prostu nie miałam nastroju na spotkanie. Nie żebym nie lubiła Dominika, bo jest naprawdę fajnym gościem, po prostu po rozmowie z Robertem chciałam pobyć trochę sama. Położyłam się ponownie na kanapie w salonie. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Obudziłam się okryta kocem, wstałam szybko rozglądając się zaspanym wzrokiem. Pokierowałam się do kuchni szukając telefonu. Spojrzałam na ekran – godzina 1:44. Ziewnęłam idąc do salonu. Wyłączyłam telewizor i poszłam na górę. Weszłam do pokoju Mariusza gdzie nikogo nie było. Wchodząc do siebie zobaczyłam Mariusza i Kaśkę śpiących przed laptopem. Malina opierała się na ramieniu mojego brata. Uniosłam kąciki ust ku górze i podeszłam zdejmując im laptopa z nóg. Okryłam delikatnie kocem i ruszyłam w stronę pokoju Mariusza. Wsunęłam się pod kołdrę i zasnęłam. Wstałam ok. 8, poszłam do swojego pokoju, gdzie spała Kaśka. Wzięłam szybką kąpiel, ogarnęłam się i zeszłam robić śniadanie. W salonie siedział Krzysiek i zawijał już jakieś kanapki.
- Co tam? – zapytałam
- Spoko. – odpowiedział
- Rodzice już pojechali?
- Taaa, Mariusz ich odwiózł na lotnisko.
Całe dwa tygodnie dla siebie. Moja głowa już planowała każdy dzień, w którym można by coś ciekawego zrobić pod nieobecność rodziców. Cieszyłam się faktem, że mogą odpocząć, ten wypad pozwoli im się zrelaksować i jednocześnie zbliżyć do siebie. Zapracowali sobie na ten wypoczynek.
- Co wczoraj oglądaliście? – zapytałam otwierając lodówkę.
- Pierwsze horror a potem nie pamiętam. – odpowiedział
- Nie dziwie się, jak weszłam do pokoju to Kaśka i Mariusz spali, więc sądzę, że Ty też do końca nie wytrzymałeś.
- No, ale ja się obudziłem i przeniosłem do siebie, a ich zostawiłem. – zaśmiał się.
Pod koniec robienia śniadania, Malina zeszła do nas zasiadając w salonie.
- Jak śpiochu? – zagadnął brat przegryzając kanapkę.
- Pospała bym jeszcze. – odpowiedziała głośno ziewając.
Szybko zjadłyśmy śniadanie i zaczęłyśmy zbierać się na praktyki.
- Jak jedziecie? – zapytał Krzysiek
Spojrzałam pytającym wzrokiem na Kaśkę.
- Jedź z Anką, ja mam jeszcze potem sprawę do załatwienia. – powiedziała dziewczyna puszczając mi oczko i wychodząc z domu.
Uśmiechnęłam się delikatnie i rzuciłam w kierunku Krzyśka.
- Streszczaj się, nie mogę się spóźnić.
Wyszliśmy zamykając dom, wsiedliśmy do ukochanego kabriolecika i ruszyliśmy w drogę.

czwartek, 14 czerwca 2012

8.



Siedząc w samochodzie, wyjęłam z powrotem telefon i zaczęłam tworzyć nową wiadomość  : „Ja również dziękuję za udaną noc. Kaca NIESTETY nie mam.
PS. Uważam że powtórka jest świetnym pomysłem do zrealizowania.”  Wysłałam z uśmiechem na ustach do odbiorcy o nazwie – Minik.
Będąc w połowie drogi do Krakowa mój telefon zaczął wibrować. Wyjęłam go i spojrzałam na  ekran. Widniejąca nazwa „Robert dzwoni…” wprawiła mnie w zakłopotanie, spojrzałam na Kaśkę, która paliła papierosa i wpatrywała się w okno. Długo zastanawiałam się co mam zrobić, nacisnęłam na czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon na bok. Podniosłam paczkę fajek, wyjęłam jedną i odpaliłam. Telefon znów zaczął wibrować tym razem Kaśka i Mariusz spojrzeli na mnie. Przyjaciółka pokręciła głową w prawo i lewo co miało oznaczać – nawet nie myśl odbierać. Wzrok brata w lusterku był współczujący. Nacisnęłam ponownie czerwoną słuchawkę. Po 4 nieodebranych połączeniach dostałam sms o treści – Anka nie rozumiem czemu nie chcesz odebrać i ze mną porozmawiać. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że za Tobą tęsknię i dalej Cie mocno kocham. Wróć do mnie, wszystko się zmieni. Obiecuję. Zablokowałam telefon i odłożyłam nie odpisując. W głowie miałam pełno bijących się myśli – a jeśli mówi prawdę? Może naprawdę wszystko się zmieni. Przecież go kocham, prawda? Może on sobie wszystko przemyślał? Długo myślałam nad całą sytuacją nie mogąc podjąć żadnej decyzji. Kilkakrotnie podnosiłam telefon czytając po raz kolejny sms od niego.  W oczach pojawiały się łzy bezsilności, zaciskałam powieki nie pozwalając im wypłynąć i pokazać swojej słabości. Powtarzałam tą czynność kilkaset razy aż do celu naszej podróży.
Na miejscu wszyscy pokierowaliśmy się do galerii. W samochodzie ustaliliśmy że dzisiaj zwiedzamy Bonarkę. Ruszyliśmy więc na podbój sklepów. Ja i Kaśka wpadałyśmy do co drugiego sklepu w poszukiwaniu wymarzonego ciuchu. Chłopaki po dwóch godzinach mieli dość, my jednak byłyśmy gotowe na więcej. Po 5 godzinach wracaliśmy do samochodu, nasi „tragarze” obładowani torbami z zakupów, a my z wielkimi bananami na twarzach.
- Z łaski swojej wyjmij mi kluczyki z kieszeni,  bo ja przez twoje torby nie mam jak. – powiedział Mariusz z ironicznym śmiechem. Zrobiłam jak kazał, wszystko włożyliśmy do bagażnika, raczej – poupychaliśmy i ruszyliśmy w stronę domu. Jazda była krótka, może dlatego, że spałam. Obudziłam się kiedy podjeżdżaliśmy już na podwórko. Weszliśmy wszyscy do domu, chłopaki zanieśli nasze zakupy do pokoju, a my z Kaśką padłyśmy zmęczone na kanapy w salonie.
- Mogę iść pierwsza się wykąpać? – zapytała Malina szybko trzepocząc rzęsami.
- Idź, ja na razie nie mam sił. – odpowiedziałam rozkładając się na kanapie całym ciałem.
Leżałam i oglądałam MTV, kiedy nagle ktoś wszedł do domu. Podniosłam się ostatkiem sił i zobaczyłam w drzwiach Roberta. Serce zaczęło bić mi szybciej. Zbliżał się do mnie, a ja modliłam się żeby ktoś zszedł na dół.
- Cześć Aniu – nachylił się do buziaka
- Cześć – rzuciłam i odwracając głowę usiadłam twarzą w stronę telewizora.
- Czemu nie odbierałaś telefonu ? – zapytał siadając obok
- Bo byłam zajęta.
- Czym ?
- To już Cię chyba nie powinno obchodzić. – rzuciłam tym razem patrząc na niego
- Tęsknię za Tobą… - wyszeptał chwytając mnie za rękę i delikatnie ją głaszcząc
Wyrwałam swoją rękę z jego dłoni i wstałam.
- Usiądź.. – powiedział patrząc na mnie ze złością
Usiadłam obok, nie wiem czemu, po prostu na jego przeszywający wzrok ugięły mi się kolana i opadłam na kanapę.
W tym momencie zadzwonił mój telefon, obydwoje popatrzyliśmy na torbę, która znajdowała się na stole. Wstałam szybko i pokierowałam się do kuchni, wyjęłam telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę widząc na ekranie napis – Minik dzwoni…
- Słucham. – powiedziałam
- To dobrze, że słuchasz, co robisz? – zapytał
- Nic ważnego, siedzę i oglądam telewizję – rzuciłam
W tym momencie usłyszałam kroki Roberta w moją stronę.
- Mogę wpaść na kawę? – zapytał
- Dzisiaj? Emm.. – odchrząknęłam
Robert stał tuż nade mną słuchając z kim rozmawiam. Przytuliłam telefon do piersi.
- Nie wiesz, że jeśli ktoś z kimś rozmawia to się nie podsłuchuje? – zapytałam przeszywając go wzrokiem.
Przyłożyłam komórkę do ucha i powiedziałam
- Zadzwoń za 15 minut dobrze? – rzuciłam
- Okej .
Rozłączyłam się zakładając ręce.
- Kto dzwonił? – zapytał Robert
- Nie Twoja sprawa. – odpowiedziałam nalewając sobie soku.
- Właśnie, że moja – rzekł i wyrwał mi telefon
- Oddawaj ! – krzyknęłam rzucając się na jego rękę
- Zluzuj, mała. Tylko zobaczę kto dzwonił  - rzucił podnosząc telefon do góry. Zawsze byłam dużo niższa od niego. Zresztą chyba od każdego faceta. Miał nade mną przewagę i to sporą.
- Frajer – powiedziałam odwracając się do niego tyłem i opierając ręce na blacie. Spuściłam głowę w dół i pokręciłam przecząco.
- Minik… - wypowiedział zbliżając się do mnie. Położył ręce na moich biodrach i ocierając się wyszeptał do ucha
- Niech Cię tylko dotknie swoimi łapskami to pożałuje. Przekaż mu.
- Już to zrobił – rzuciłam odwracając się do niego przodem.
- Nie pogrywaj sobie ze mną, kochanie. – powiedział i ponownie się zbliżył do mojej twarzy. Czułam jego oddech na szyi.
- Puść ją. – powiedziała Kaśka opierając się o kolumnę. 
___________________________________________________________________

Dobrze by było jak byście pisali co sądzicie o blogu ! :) 

czwartek, 7 czerwca 2012

7.

Następnego dnia wstałam o 12:30 przynajmniej ja, bo ktoś musiał pobudzić resztę towarzystwa. Kaśka rzecz jasna spała u mnie. Schodząc do kuchni po jakieś picie przywitałam się z Mariuszem, który siedział w salonie i oglądał telewizję.
- Jak forma? – zapytał
- Moja dobrze, gorzej z Maliną – oznajmiłam
- Alkoholiczka jedna – rzucił, a ja przytaknęłam z uśmiechem na ustach.
Zabrałam colę na górę i poprosiłam brata żeby zrobił nam pyszną jajecznicę. W przeciwieństwie do mnie Mariusz uwielbiał gotować, ja jedynie mogłam zajmować się ciastami, koktajlami, owocami, lodami, napojami itp. Przy okazji mogłam podjadać wszystkie słodkości jakie były mi potrzebne do stworzenia smakowitego deseru.
Wchodząc do pokoju zauważyłam, że Katarzyny nie ma, pomyślałam, że pewnie poszła do Krzyśka, ta jednak siedziała na balkonie na wielkim leżaku i popalała papierosa.
- Dawaj ! – krzyknęłam i rzuciłam się na paczkę papierosów wyjmując jednego i odpalając go.
- Patrz jaka piękna dziś pogoda. – oznajmiła wystawiając mordkę do słońca.
- Rzeczywiście, można by się gdzieś wybrać. – rzuciłam siadając obok na drugim leżaku.
Leżałyśmy tak dłuższą chwilę rozmawiając o imprezie, która zakończyła się kilka godzin temu. Kaśka dużo opowiadała mi o Rafale, gra w piłkę w drużynie z naszego rejonu. Nasi chłopaki pewnie orientowali się który to, jednak my rzadko chodziłyśmy na mecze. Czuję jednak, że teraz się to zmieni. Długo rozmyślałam nad imprezą, nad Dominikiem. Najdziwniejsze było to, że kompletnie nie myślałam o Robercie. Tak jakby Minik mnie od niego uwolnił, miałam wrażenie, że wokół niego jest bariera, która każe wymazać mi Gapa z pamięci, przynajmniej w jego obecności. Z wszelkich zamyśleń wyrwał mnie głos Mariusza dochodzący z dołu:
- Śniadanie!
- Podnoś dupę i chodź – rzuciłam w kierunku Kaśki, wstając z leżaka i ruszając w kierunku drzwi.
- Kto ostatni na dole ten zmywa! – krzyknęłam wybiegając z pokoju i wyprzedzając Krzyśka na schodach.
Ten jednak był tak nie ogarnięty, że nawet nie zorientował się, kiedy i Kaśka przebiegła obok niego.
Jedząc śniadanie rozmyślaliśmy nad planami na dzisiejszy dzień. Padały przeróżne propozycje, mi najbardziej spodobał się pomysł jechania na zakupy do Krakowa. Uwielbiałam chodzić na zakupy, szczególnie z chłopakami, oni wszystko nosili, a my z Kaśką przebierałyśmy w ubraniach szukając następnych. W pewnym momencie zorientowałam się, że staruszków nie ma w domu.
- Gdzie rodzice? – zapytałam patrząc na Mariusza
- Pojechali na ostatnie zakupy z Kaśki rodzicami, bo jutro wylatują. – odpowiedział
Całkiem zapomniałam, że nasi kochani staruszkowie wybierają się na wakacje, lecą do Włoch. To oznacza, że przez bite 2 tyg. mamy dom dla siebie. Na pewno nie będzie żadnych domówek, bo boję się, że mogło by się zakończyć jak w filmie „Projekt X”, czego rzecz jasna bym nie chciała. Żadnych imprez w domu nie zamierzamy robić ze względu na szkody jakie moglibyśmy ponieść. Przez 14 dni Kaśka dzień w dzień będzie spała u mnie, w sumie nie tylko spała, ale mieszkała. Do chłopaków będą przychodzili koledzy, a to oznacza nowe znajomości. Ogólnie myślę, że będzie ciekawie. Po skończonym śniadaniu rozsiedliśmy się na kanapach w salonie czekając aż Krzysiek pozmywa po śniadaniu.
- Od czego mamy zmywarkę? – zapytał oburzony.
- A Krzysiu boi się, że rączki ubrudzi? – rzuciła Kaśka.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem, tylko młodszemu bratu nie było za wesoło, czemu wcale się nie dziwię.
- Dobra dziś Ci darujemy, uruchamiaj zmywarkę, a my idziemy się szykować. – oznajmiłam wstając z fotela i kierując się do pokoju.
 - Dzięki Anka! – krzyknął uradowany.
Po 15min wszyscy byliśmy gotowi do drogi. Mariusz czekał przed domem z muzyką na full’a, Kaśka też szła już w naszym kierunku. Pobiegłam do pokoju jeszcze po telefon, patrząc na ekran Nokii zaśmiałam się widząc sms od Dominika.
- Dziękuję za udaną noc. Świetnie się bawiłem. Mam nadzieję, że kiedyś to jeszcze powtórzymy.
PS. Mam nadzieję, że nie masz kaca, bo musiał bym przyjść i Cię kurować. Dominik.
Zaśmiałam się jeszcze głośniej odczytując do końca wiadomość. Już miałam odpisywać, kiedy to Krzysiek wpadł do pokoju i kazał mi schodzić.