czwartek, 31 maja 2012

5.


Po półtorej godzinie jeżdżenia gokartami udaliśmy się na basen. Kaśka i Krzysiek od razu pobiegli na zjeżdżalnie. Ta dwójka dobrze się dogadywała. Zresztą zawsze traktowaliśmy Kaśkę jak siostrę. W końcu całe dzieciństwo spędziliśmy razem. Tak więc ja i Mariusz zostaliśmy z tyłu i na spokojnie szliśmy na jacuzzi. Akurat było puste, przypominam, że koniec maja to martwy sezon. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy rozmawiać. Nagle Mariusz zapytał o Roberta, zdziwiło mnie to, bo akurat jego temat nigdy nie był poruszany. Wyjaśniłam pomijając szczegóły, że nam się nie układa i że to koniec.
- szkoda. Fajna para z Was była. – powiedział delikatnie się uśmiechając.
- mam nadzieję, że to nie popsuje Waszych relacji. – rzuciłam
- nie no skąd taki pomysł. Przecież z Robertem się zawsze kumplowaliśmy – odpowiedział.
Wymusiłam uśmiech i spojrzałam w kierunku naszej dwójki. Zaczęłam się głośno śmiać widząc jak Krzysiek niesie Kaśkę, a następnie wrzuca ją do wody. 
*
*
*

Wychodząc z basenu wszyscy staliśmy się głodni. Zaproponowałam naszą ulubioną restaurację, gdzie udaliśmy się na obiad. Jadąc do domu było kilka minut przed 15.
-  wyścigi są o 16, ale obiecałem Dominikowi i jego koledze, że ich weźmiemy. – rzucił Krzysiek
- jakiemu Dominikowi  ? – zapytałam z zaciekawieniem
Mariusz spojrzał na mnie w lusterku i uśmiechnął się. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie - „singielka”.
- poznasz go dopiero – odpowiedział Krzysiek.
- ok. To znaczy, że my z Kaśką mamy jechać osobno? – zapytałam
- yy.. no tak.
- no dobra.
Lubiłam jeździć samochodem. Rodzice mieli na tyle kasy żeby kupić mi na 16-ste urodziny smarta. Kochałam ten samochód, był mały i szybki. Akurat w moim stylu. Wszędzie jeżdżę z Kaśką, więc jeden nam wystarczał. Zresztą zawsze się wszystkim dzieliłyśmy, więc autko po połowie było też jej.
 Po powrocie zorientowaliśmy się, że rodziców nie ma, pewnie wybrali się gdzieś z rodzicami Kaśki. Poszłam wziąć szybki prysznic, przebrałam się i ogarnęłam samochód. Chłopaki pojechali wcześniej, a my dwie jak zawsze na spokojnie. W międzyczasie kłóciłyśmy się, która ma prowadzić. Poszłyśmy na rozejm – w jedną stronę ja, w drugą ona. Przez całą drogę rozmawiałyśmy o tym co wydarzyło się dzisiaj rano między mną a Robertem. Wszystko jej opowiedziałam z każdym najdrobniejszym szczegółem.
Na miejscu od razu podeszli do nas chłopaki z nowymi kolegami.
- moja siostra Anka, i przyszywana siostra Kaśka – powiedział Krzysiek wskazując na nas swojemu koledze.
- Dominik – uśmiechnął się chłopak i podał nam rękę.  Odwzajemniłyśmy uśmiech przedstawiając się nawzajem. Kaśce spodobał się chłopak o imieniu Rafał. Nie zdziwiłam się, bo koleś był całkiem w jej typie. Przez cały czas byli obok siebie, nie odrywali od siebie wzroku ciągle rozmawiając. Na kilometr było widać, że coś między nimi iskrzy. Uśmiechałam się za każdym razem widząc ich spojrzenia skierowane na siebie.
- Jakieś plany na wieczór? – zapytał Dominik pojawiając się obok mnie.
- Jeszcze nie wiadomo, ale pewnie pójdziemy na imprezę, a Ty ?
- Pewnie też. – odpowiedział delikatnie się uśmiechając
- Jeśli nie miałbyś z kim iść, a zakładam, że masz. To zawsze możesz iść z nami. – zaproponowałam
- Czemu zakładasz, że mam? – zapytał
- Tak mi się wydaje, po prostu
- Coś twoja kobieca intuicja zawodzi – zaśmiał się
- Może to nie intuicja? Może strzelałam ?
- Może.
- No właśnie – powiedziałam i odpaliłam papierosa.
Ten koleś był jakiś dziwny. Ciągle do mnie nawijał, a ja już nie miałam ochoty dłużej tam siedzieć w dodatku w jego towarzystwie.
Wyścigi trwały do 19, przynajmniej jak dla mnie. Próbowałam wyrwać Kaśkę wcześniej od Rafała, ale nie chciała iść, więc musiałam siedzieć. W dodatku na trzeźwo, bo „zakochańce” pili sobie razem 3 piwko . Przynajmniej ja kierowałam z powrotem. Dominik próbował mnie zainteresować jakąkolwiek rozmową, ale jakoś się nam ona nie kleiła. O 20:15 zdecydowałam się zabrać Kaśkę siłą. Pożegnałyśmy się ze znajomymi i ruszyłyśmy w stronę samochodu.
Odpalając już auto podbiegł do nas Dominik i poprosił o mój numer. Podałam mu, no bo dlaczego nie?  Pożegnał się słowami „do zobaczenie potem” co mnie mocno zdziwiło. Nie sądziłam, że weźmie moje zaproszenie na serio…

środa, 30 maja 2012

4.


W duchu modliłam się żeby nie jechał z nami. Ręce zaczęły mi drżeć na samą myśl o tym, że mógłby ten dzień spędzić wśród nas. Z zamyśleń wyrwało mnie słowo „basen” wypowiedziane przez Mariusza.
- tak tak tak ! też o tym myślałam! Po gokartach basen ! – powiedziałam i pobiegłam do domu niby po strój.
Biegnąc po schodach wygrzebałam telefon z torebki  i szybko wykręciłam numer do Kaśki.
- przychodź, Robert tu jest, weź strój na basen. – oznajmiłam i rozłączyłam się. Wpadłam do pokoju zostawiając uchylone drzwi. Wbiegłam szybko do garderoby i upadłam na kolana przed szufladą z bielizną. W głowie miałam kłębek myśli. A jeśli jednak jedzie z nami? Mam to dziś zakończyć czy grać dalej? Co mam mu powiedzieć? Jak się zachowywać? Z zamyśleń wyrwał mnie jego obraz stojącego w lustrze. Siedziałam sparaliżowana , serce biło mi jak oszalałe, a oczy szybko się zaszkliły.
- co robisz? – zapytał jak by nigdy nic.
Szybko się ocknęłam i wróciłam do szukania stroju. Kątem oka zauważyłam jak robi krok w moją stronę. W ręce poczułam materiał, którego szukałam, wyjęłam go i podniosłam się.
- Ankaaa – powiedział błagalnym tonem
Położyłam torebkę na szafce i spakowałam do środka strój. Nagle Robert stanął obok mnie i złapał mnie za rękę.
- Nie dotykaj mnie. – rzuciłam i ominęłam go otwierając szafę z ręcznikami. Wyjęłam jeden i również włożyłam do torebki.
- Ania porozmawiaj ze mną – ciągnął dalej.
- Nie mamy o czym rozmawiać. – wyjaśniłam zakładając torbę na ramię.
- Przepraszam za wczoraj, byłem wściekły jak się dowiedziałem, że u Ciebie był. Wybacz mi. – powiedział i pogłaskał mnie po szyi.
- Po pierwsze nikt u mnie nie był, po drugie to nie wyjaśnia Twojego zachowania, a po trzecie to koniec. – oznajmiłam i postawiłam krok na przód. Zasłonił mi przejście swoim ciałem i przycisnął do szafy.
- Jaki koniec? Ania daj mi drugą szansę, przepraszam. Wiesz, że Cie kocham i nie chciałem Cię skrzywdzić.
-  Robert, przestań. Koniec. Ile miałeś szans? Ile razy przepraszałeś? Nie ma.. To definitywny koniec, rozumiesz? Nie chce z Tobą być. – powiedziałam i odsunęłam go od siebie, kierując się w stronę drzwi.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, przytykając mnie ponownie do szafy, tym razem mocniej.
- Daj mi ostatnią szansę. – wypowiedział przez zaciśnięte zęby.
- Puść mnie. Spieszę się. – oznajmiłam patrząc mu w oczy.
- Ankaa. Nie bądź taka noo. – wybłagał przytykając swoje usta do mojej szyi. Jego ręce oparły się na moich biodrach a następnie zjechały na pośladki.
- Przestań! – krzyknęłam i odepchnęłam go.
- Ciii.. – wyszeptał kładąc mi palec na usta, ponownie się zbliżył i nachylił do pocałunku. Poczułam jego zapach, ten, który tak bardzo kochałam. Patrzyłam na niego przerażona, odległość między jego ustami a moimi była minimalna. Teraz czułam jego oddech, połączył nasze wargi.
- Robert ! Cholera jasna ! Zostaw mnie!  - krzyknęłam odpychając go z taką siłą, że sam uderzył plecami o szafę po drugiej stronie. Wybiegłam z garderoby, a on za mną. Złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.
- Ankaa przeginasz.
– powiedział zaciskając uścisk.
- Ałł ! To boli! – syknęłam. Zelżył uścisk, a ja wyrwałam rękę.
- To koniec. – oznajmiłam i pokierowałam się w stronę drzwi. Tym razem spokojnie. Ruszył za mną nic nie mówiąc. Zeszliśmy po schodach, rzuciłam krótkie „Pa mamuś” i wyszliśmy. W drzwiach spotkaliśmy się z Kaśką. Szłyśmy naprzód do samochodu, a Robert za nami. Podszedł do chłopaków i pożegnał się. Kiedy wsiedli do samochodu podszedł do mnie:
- Pa. – powiedział i zbliżył twarz do mojej mając nadzieję na buziaka.
- Cześć – rzuciłam i ominęłam go wsiadając do samochodu.
Kaśka od razu zapytała czy wszystko dobrze. Przytaknęłam sztucznie się uśmiechając.

wtorek, 29 maja 2012

3.


W nocy nie mogłam spać, co chwile się budziłam i chodziłam po domu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Niebieskie L&M dawały ulgę, mimo to nadal byłam zdenerwowana. Na samą myśl o tym, że muszę zerwać z Robertem przechodziły mnie dreszcze, a w oczach pojawiały się łzy. Z jednej strony kocham go, z drugiej jednak nie mogę pozwolić na poniżanie i szantażowanie. Odpalając kolejnego papierosa modliłam się, aby wystarczyło do rana. Wiedziałam, że nie zasnę, więc postanowiłam iść na spacer. Przechadzka o 3 w nocy, lepszego pomysłu nie miałam.. Kierując się do szafy po jakieś dresy i bluzę natrafiłam na kapsel od piwa, oczywiście bosą stopą.
- fuck – syknęłam i szybko usiadłam na podłodze łapiąc się za nią.
Spojrzałam szybko na łóżko upewniając się czy nie obudziłam Kaśki, która spała tej nocy u mnie. Zresztą, często u mnie nocuje…  Na szczęście nie przebudziła się, więc ruszyłam w kierunku szafy wyjmując zamierzone już wcześniej ubranie. Ostrożnie naciskając na klamkę wyszłam z domu. Odpalając kolejnego papierosa zorientowałam się, że w paczce zostały tylko trzy.
- kurwa pięknie. – powiedziałam sama do siebie.
Idąc drogą w dół spojrzałam na palące się światło w pokoju Roberta. Mieszkał on zaledwie kilka domów niżej , a jedyną trasą, która prowadziła do głównej była ta obok jego domu. Moje ręce zaczęły drżeć, oczy się zaszkliły, a serce przyspieszyło bicie. Upewniłam się, że nie stoi w oknie i szybkim krokiem przeszłam obok. Odwróciłam się ostatni raz i zobaczyłam zgaszone już światło. Spojrzałam na telefon i późną godzinę. Była 3:27, wyjęłam kolejną fajkę i zaciągnęłam się nikotyną. Długo jeszcze spacerowałam, wracając do domu było coś przed 5. Cicho naciskając na klamkę, weszłam do środka. Zdjęłam buty i na palcach kierowałam się do pokoju. Nagle ktoś pojawił się obok, podskoczyłam i krzyknęłam. Szybko złapałam się za usta widząc w półmroku Krzyśka.
- co się boisz ? – zapytał śmiejąc się
- Jezu, ale się Ciebie przestraszyłam. Co Ty tu robisz?
- powinienem chyba zapytać o to samo.
- nie mogę spać, więc poszłam się przejść. - oznajmiłam
-  rozumiem.
- a Ty co tu robisz w slipach golasie? – zapytałam klepiąc go po nagim brzuchu
- zszedłem po jakieś piwo, bo mnie suszy – odpowiedział
- to weź dwa, wbiję zaraz do Ciebie tylko się przebiorę. – powiedziałam idąc w kierunku schodów. Tak naprawdę nie musiałam się przebierać… Koniecznością było raczej zakrycie wargi i nosa.
Siedzieliśmy razem, pijąc piwo i oglądając jakąś komedię. Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam na jego ramieniu. Rano obudził mnie telefon Krzyśka, który dzwonił po raz trzeci nie dając mi spać. Wstałam więc z cichym „kuuurwa” na ustach i pokierowałam się do swojego pokoju, kładąc się obok Kaśki. Przebudziłam się słysząc Mariusza tuż nad swoją głową :
- wstawać śpiochy, jedziemy na gokarty. – oznajmił.
Kaśka słysząc słowo „gokarty” od razu stanęła na nogi z bananem na mordzie.
- jejejeje. Taaak! – wrzasnęła.
Zawsze w weekendy gdzieś razem jeździliśmy. Całymi dniami spędzaliśmy czas poza domem, dobrze się bawiąc. Dzisiaj jednak nie miałam ochoty na podnoszenie się z ciepłego, wygodnego łóżka. Nawet dla jakichś tam gokartów. Nie wstała bym gdyby nie to, że chciało mi się palić. Wchodząc do łazienki od razu spojrzałam w lustro, opuchlizna była mniejsza, prawie niewidoczna. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam się i zeszłam na śniadanie, które jak zwykle czekało wyłącznie na mnie. Kaśka i Mariusz siedzieli w salonie oglądając TV. Po śniadaniu udałam się do pokoju Krzyśka zobaczyć co robi. Widząc, że jeszcze słodko śpi, położyłam się obok niego. Długo nie musieliśmy czekać, bo po paru minutach nasza kochana dwójka weszła do pokoju ściągając nas z łóżka.
- która  godzina ? – zapytał Krzysiek
- 11:53 – odpowiedziała Kaśka podnosząc rolety.
- dobra, dobra wstaje.
Chłopaki zeszli na dół, a my poszłyśmy zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torebek, bo wiedziałyśmy, że na gokartach się nie skończy. Kaśka pobiegła do siebie naprzeciwko, a my czekaliśmy na nią przed domem. Nagle dostrzegłam Roberta idącego w naszą stronę…

poniedziałek, 28 maja 2012

2.


 Po wyjściu z wanny uświadomiłam sobie, że nie mogę się pokazać mamie, i Mariuszowi w takim stanie. W dodatku podkład do twarzy skończył mi się dzisiaj rano. Chwyciłam szybko telefon i zadzwoniłam do Kaśki: 
- cześć. Słuchaj mam prośbę, gdzie jesteś? - zapytałam
- w domu, właśnie miałam do Ciebie iść, a co chcesz?
- masz w domu jakiś dobry, maskujący podkład?
- no mam, mam. A co? Jesteś umówiona na randkę, wyskoczył Ci pryszcz i go widać? – zaśmiała się blondynka
- bierz podkład i przychodź, jak najszybciej ! – wykrzyczałam i rozłączyłam się.
Pobiegłam do łazienki suszyć włosy. Moja głowa dalej buzowała od natłoku myśli. Analizowałam  całą tą scenę, która wydarzyła się niecałą godzinę temu. Dokładnie przypominałam sobie jego wyraz twarzy, oczy, z których biła tak ogromna złość, nienawiść. Ręce, które były gotowe zabić..Zastanawiałam się co go tak zmieniło, co stało się powodem jego zachowania. Dlaczego teraz był takim skurwielem ? Poznawszy go, rozkochał mnie swoim wnętrzem, sposobem w jaki odnosił się do mnie, był czuły, zabawny, miły.. A może po prostu te dwa lata które razem spędziliśmy go tak zmieniły? Być może to ja nie zauważyłam niczego złego w swoim zachowaniu? Przecież ja też mogłam go prowokować, wzbudzać zazdrość. Dlaczego więc sobie tego nie przypominam? Z zamyśleń wyrwała mnie Kaśka, która właśnie weszła do pokoju.
- Anno! Przybywam z podkładem, który zaraz zakryje twoją niedoskonałość ! – zaśmiała się
- Zamknij drzwi i chodź tu ! – krzyknęłam
- Dobrze już, dobrze. – powiedziała przekręcając klucz.
Wchodząc do łazienki złapała się za głowę na widok mojej twarzy.
- Jezu Anka, co Ci się stało? – zapytała z przerażeniem w oczach
Nie odpowiedziałam, podeszłam do niej i mocno się przytuliłam. Zaczęłam płakać.
- Ania kto Ci to zrobił ? Pokaż to – powiedziała podnosząc mój podbródek do góry by móc lepiej obejrzeć  twarz.
- Pokłóciłam się dzisiaj z Robertem. – wyjąkałam ocierając policzki.
- Co ? Yy, że jak? Kurwa… to on?! 
- Tak.. – powiedziałam półgłosem.
- Jezu Anka, ale co się stało ? o co poszło ? Mówiłaś Mariuszowi, albo Krzyśkowi ? Przecież oni go za to zabiją… - dalej zadręczała mnie pytaniami
- Nie mówiłam i Ty też nie powiesz. Oni się o tym nie dowiedzą, bo obie wiemy że staną po mojej stronie...
- To pewne i jak najbardziej normalne, przecież jesteś ich siostrą w dodatku młodszą ! – przerwała mi
- Słuchaj.. Oni nie mogą się o tym dowiedzieć, rozumiesz? Dobrze wiesz, że przyjaźnią się od dzieciństwa. Nie przestaną się kumplować.. bynajmniej nie przeze mnie… Zresztą to nie pierwszy raz kiedy dostałam..
- Co?! Jak?! Że co Ty powiedziałaś?! – wykrzyczała
- Ciiii…! Pół tonu ciszej. Dobrze usłyszałaś. To nie pierwszy raz.. zdarzyło się już kilka razy.. ale.. po co miałam Cię martwić? Ty i bez tego go nie lubisz. - oznajmiłam
- Racja, ale teraz go normalnie zabiję. – zagroziła. Zauważyłam jak zaciska zęby ze złości. Zawsze tak robi kiedy się wścieka.
- Przestań.. po prostu o tym zapomnijmy ok.? Jak tylko ochłonę trochę po tym incydencie zakończę to.. cały ten związek..
- No raczej! Jezu jak ja mogłam nie zauważyć tego, że on Cię bił? – powiedziała ze smutkiem w oczach.
- Cicho już.. – przytuliłam ją.
- Ale przecież Krzysiek i Mariusz powinni się o tym dowiedzieć.. – wybełkotała
- Kurwa. Nie chce o tym słyszeć. Mają się nie dowiedzieć, rozumiesz?  Nawet jeśli to nie jest najlepszy pomysł…
- A nie jest.. – znowu mi przerwała
- …nie dowiedzą się, bo ja Cię o to proszę. To by było dla mnie za dużo. Dlatego TERAZ mają o niczym nie wiedzieć. Jasne?
- Wiesz, że Cię nie popieram, wiesz, że jeśli dowiedzą się później to Ci tego nie wybaczą, a co dopiero Gapowi ? On nie będzie tutaj miał życia.. o ile sami go nie zabiją.
- Więc właśnie dlatego będziesz siedzieć cicho i udawać że nic się nie stało. A do Roberta masz się odzywać tak jak do tej pory. Zrozumiano ?
- Anka… - przytuliła mnie ponownie.
- Ciii… Po prostu mi to zakryj – powiedziałam wskazując palcem na twarz.

sobota, 26 maja 2012

1.


Tego dnia byłam w domu sama. Mariusz pojechał z mamą na zakupy, tata był w pracy, Krzysiek z kolegami na wyścigach. Sezon był „martwy” więc pracownicy byli poza pensjonatem. Siedziałam na kanapie w salonie oglądając jakiś nudny film, kiedy nagle usłyszałam głośne walenie pięściami w drzwi. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to Kaśka, która najzwyczajniej w świecie się nabija. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz. Moim oczom ukazał się Robert. Wbiegł do domu i od razu zaczął krzyczeć :
 - co on tu robił ?! mało Ci? nie rozumiesz chyba.. jesteś moja ! tylko moja! rozumiesz?!
- ale o kim Ty mówisz? – zapytałam ze zdziwieniem. - przecież nikogo tu nie było…
- nie kłam! Wojtek mi powiedział, że  widział go jak od Ciebie wychodził!
Patrzyłam na niego swoimi wielkimi błękitnymi oczami, w których krył się strach. Złapał mnie za ramiona i mocno potrząsnął
 - należysz do mnie!
Krzyczał dalej, opuściłam głowę i zaczęłam płakać. Krzyczał i potrząsał mną nie zdając sobie sprawy z tego ile ma siły.
 - patrz na mnie jak do Ciebie mówię! - podniosłam głowę, otarłam łzy z policzków, strzepnęłam jego ręce z siebie i powiedziałam :
 - Nigdy nie byłam twoja! Skoro mi nie wierzysz to twój problem. Zostaw mnie w spokoju i z łaski swojej nie rób mi awantur w domu.
 Odwróciłam się idąc w stronę drzwi
 - A teraz, wyjdź.  – powiedziałam otwierając je.
 Popatrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami, tak bardzo je kochałam... teraz przepełnione były gniewem. Podszedł do mnie i znów zaczął krzyczeć
- nie uda Ci się mnie zostawić, jesteś moja! nikogo więcej!
- Wyjdziesz sam czy mam Ci kurwa pomóc?! - krzyknęłam. Nie wytrzymał.. wymierzył mi bolesny cios w twarz.
Upadłam na podłogę, odwróciłam się na bok i szybkim ruchem dotknęłam nosa z którego leciała krew.
 - Do zobaczenia kochanie. - usłyszałam ostatnie słowa i zamykające się za nim drzwi. Długo leżałam na podłodze, płacząc i wyjąc z bólu. W głowie tysiące pytań
 To nie jest on, to nie ten którego pokochałam bezgranicznie. Czym ja sobie na to zasłużyłam? Kolejny raz to zrobił.. Obiecywał, przysięgał, że więcej nie podniesie na mnie ręki...  Po dłuższej chwili usłyszałam wjeżdżający na podjazd samochód.
- Kurwa - powiedziałam szybko wstając i wycierając rękawem krew z paneli. Pobiegłam szybko na górę, wbiegłam do łazienki. Patrząc w lustro doznałam szoku. Krew lała się z nosa i rozciętej wargi. Wyglądałam okropnie. Do tego wszystkiego rozmazany tusz pod oczami.
 - Młoda ! Jesteśmy ! - usłyszałam głos brata, wchodzącego po schodach. Zamknęłam szybko łazienkę na klucz i puściłam wodę do wanny.
- Siostra, jesteś ? - zapytał.
- Tak, kąpie się, zaraz zejdę - odpowiedziałam. Położyłam się w wannie z tysiącami pytań w głowie.