czwartek, 7 czerwca 2012

7.

Następnego dnia wstałam o 12:30 przynajmniej ja, bo ktoś musiał pobudzić resztę towarzystwa. Kaśka rzecz jasna spała u mnie. Schodząc do kuchni po jakieś picie przywitałam się z Mariuszem, który siedział w salonie i oglądał telewizję.
- Jak forma? – zapytał
- Moja dobrze, gorzej z Maliną – oznajmiłam
- Alkoholiczka jedna – rzucił, a ja przytaknęłam z uśmiechem na ustach.
Zabrałam colę na górę i poprosiłam brata żeby zrobił nam pyszną jajecznicę. W przeciwieństwie do mnie Mariusz uwielbiał gotować, ja jedynie mogłam zajmować się ciastami, koktajlami, owocami, lodami, napojami itp. Przy okazji mogłam podjadać wszystkie słodkości jakie były mi potrzebne do stworzenia smakowitego deseru.
Wchodząc do pokoju zauważyłam, że Katarzyny nie ma, pomyślałam, że pewnie poszła do Krzyśka, ta jednak siedziała na balkonie na wielkim leżaku i popalała papierosa.
- Dawaj ! – krzyknęłam i rzuciłam się na paczkę papierosów wyjmując jednego i odpalając go.
- Patrz jaka piękna dziś pogoda. – oznajmiła wystawiając mordkę do słońca.
- Rzeczywiście, można by się gdzieś wybrać. – rzuciłam siadając obok na drugim leżaku.
Leżałyśmy tak dłuższą chwilę rozmawiając o imprezie, która zakończyła się kilka godzin temu. Kaśka dużo opowiadała mi o Rafale, gra w piłkę w drużynie z naszego rejonu. Nasi chłopaki pewnie orientowali się który to, jednak my rzadko chodziłyśmy na mecze. Czuję jednak, że teraz się to zmieni. Długo rozmyślałam nad imprezą, nad Dominikiem. Najdziwniejsze było to, że kompletnie nie myślałam o Robercie. Tak jakby Minik mnie od niego uwolnił, miałam wrażenie, że wokół niego jest bariera, która każe wymazać mi Gapa z pamięci, przynajmniej w jego obecności. Z wszelkich zamyśleń wyrwał mnie głos Mariusza dochodzący z dołu:
- Śniadanie!
- Podnoś dupę i chodź – rzuciłam w kierunku Kaśki, wstając z leżaka i ruszając w kierunku drzwi.
- Kto ostatni na dole ten zmywa! – krzyknęłam wybiegając z pokoju i wyprzedzając Krzyśka na schodach.
Ten jednak był tak nie ogarnięty, że nawet nie zorientował się, kiedy i Kaśka przebiegła obok niego.
Jedząc śniadanie rozmyślaliśmy nad planami na dzisiejszy dzień. Padały przeróżne propozycje, mi najbardziej spodobał się pomysł jechania na zakupy do Krakowa. Uwielbiałam chodzić na zakupy, szczególnie z chłopakami, oni wszystko nosili, a my z Kaśką przebierałyśmy w ubraniach szukając następnych. W pewnym momencie zorientowałam się, że staruszków nie ma w domu.
- Gdzie rodzice? – zapytałam patrząc na Mariusza
- Pojechali na ostatnie zakupy z Kaśki rodzicami, bo jutro wylatują. – odpowiedział
Całkiem zapomniałam, że nasi kochani staruszkowie wybierają się na wakacje, lecą do Włoch. To oznacza, że przez bite 2 tyg. mamy dom dla siebie. Na pewno nie będzie żadnych domówek, bo boję się, że mogło by się zakończyć jak w filmie „Projekt X”, czego rzecz jasna bym nie chciała. Żadnych imprez w domu nie zamierzamy robić ze względu na szkody jakie moglibyśmy ponieść. Przez 14 dni Kaśka dzień w dzień będzie spała u mnie, w sumie nie tylko spała, ale mieszkała. Do chłopaków będą przychodzili koledzy, a to oznacza nowe znajomości. Ogólnie myślę, że będzie ciekawie. Po skończonym śniadaniu rozsiedliśmy się na kanapach w salonie czekając aż Krzysiek pozmywa po śniadaniu.
- Od czego mamy zmywarkę? – zapytał oburzony.
- A Krzysiu boi się, że rączki ubrudzi? – rzuciła Kaśka.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem, tylko młodszemu bratu nie było za wesoło, czemu wcale się nie dziwię.
- Dobra dziś Ci darujemy, uruchamiaj zmywarkę, a my idziemy się szykować. – oznajmiłam wstając z fotela i kierując się do pokoju.
 - Dzięki Anka! – krzyknął uradowany.
Po 15min wszyscy byliśmy gotowi do drogi. Mariusz czekał przed domem z muzyką na full’a, Kaśka też szła już w naszym kierunku. Pobiegłam do pokoju jeszcze po telefon, patrząc na ekran Nokii zaśmiałam się widząc sms od Dominika.
- Dziękuję za udaną noc. Świetnie się bawiłem. Mam nadzieję, że kiedyś to jeszcze powtórzymy.
PS. Mam nadzieję, że nie masz kaca, bo musiał bym przyjść i Cię kurować. Dominik.
Zaśmiałam się jeszcze głośniej odczytując do końca wiadomość. Już miałam odpisywać, kiedy to Krzysiek wpadł do pokoju i kazał mi schodzić.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz